Kilka pierwszych zdjęć z Indii. Pojedyncze sztuki, większość złapana z rikszy, ale na początek dobre i to. Zwłaszcza, że „początek rozpoczął się” paskudnie, moim paskudnym zatruciem pokarmowym i przez pierwsze 4 dni nawet nie wyjęłam aparatu z torby… Na szczęście już po wszystkim, powróciłam do normalnego stanu ducha (i brzucha!) i czas na nadrabianie zaległości! Parę zdjęć z Jodhpuru, na pierwszym mała Bhumi, córeczka właścicieli guesthouse’u w którym się zatrzymałyśmy. Piłyśmy niewidzialny czai z niewidzialnych szklanek i prowadziłyśmy bardzo ożywioną konwersację. Niestety, tylko mała Bhumi wie na jaki temat…
Niebawem więcej!