Sesja Oli i Dawida to jedna z tych zeszłorocznych sesji, które utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie liczy się miejsce, liczą się ludzie. Wbrew deszczowej aurze, na przekór październikowej temperaturze. Najkrótsza sesja zeszłego sezonu, a jednak jedna z najmilej przeze mnie wspominanych.
Do tego piękna wiadomość, którą niespodziewanie otrzymałam od Oli krótko po sesji: „Hej Ola, chciałabym Ci podziękować za tę sesję sobotnią. Minęły dwa dni a ja wciąż do niej wracam i aż mi się buźka cieszy ;). Nieważne jakie będą z niej zdjęcia, ale sposób robienia tej sesji, klimat, nasze miejsce z którego wycisnęłaś maksimum możliwości (przy dość ubogiej scenerii, wiem ;)), intymność, to że mogliśmy pozostać sobą i było w tym tyle prawdy i uczucia, a zarazem śmiechu i zabawy. Dziękuję”.
To ja dziękuję!